Wąż na drzeworycie to raczej wężyk, bo nie ma w sobie nic z majestatu ogromnych dusicieli – jest cienki, ale nie wiadomo jak długi, gdyż widać tylko jeden meander jego sprężystego ciała. Za to pysk węża jest widoczny doskonale, rozdziawiona paszcza ze sztyletem języka kieruje się ku kobiecie naruszając wyraźną granicę wyznaczoną promienistą mandorlą wokół jej postaci. Ewa patrzy na węża bez lęku, bo lęku nie zna; w ogrodzie, gdzie mieszka z Adamem nie ma jadowitych węży ani jadowitych języków. Za to Pan Bóg przychodzi w odwiedziny, jest ciepło i pięknie, praca nie wiąże się z wysiłkiem, sny są spokojne, nic nie boli, woda jest czysta, a sałata dla lwów krucha i pożywna. Ewa patrzy na węża z zainteresowaniem, bo wąż do niej mówi, a żadne inne zwierzę tego nie potrafi. Wąż jest wyjątkowy, więc należy mu się wyjątkowa uwaga i szczególne traktowanie. Chciałabym mieć nadzieję, że mimo wszystko nie udało mu się oszukać Ewy tak od razu, podczas jednej, krótkiej rozmowy, że musiał trochę się postarać i odrobinę wysilić, żeby ją zwieść. Musiał przeprowadzić obserwacje i zbadać ich wyniki. Być może zaaplikował jej jakieś dodatkowe atrakcje – włączył neony na łuskach, muzyczkę na ogonie, a wokół rozpylił zapach miły dla nosa. No i musiał wcześniej wytrenować głos, żeby był ciepły, dość niski, spokojny, ale dynamiczny, wypełniony emocją i głębokim namysłem. Musiał pracować, żeby głos trafiał wprost do serca słuchacza, budził zaufanie i uwodził. Chwyty retoryczne wąż miał opanowane i przećwiczone już wcześniej. Przygotowane wcześniej miał także oszukańcze słowa.
Adam stoi obok Ewy. Jest blisko, trzyma ją za rękę i patrzy na to, co się dzieje. Dlaczego nie bierze udziału w tej rozmowie? Jeśli ją słyszy, a przecież musi słyszeć, to dlaczego milczy? Może spotkanie przedstawione na drzeworycie jest dla węża tylko rozpoznaniem terenu i okazją do zrobienia dobrego wrażenia na „pierwszej naiwnej”? Może w tym czasie, gdy wąż omamiał Ewę fałszywymi obietnicami, Adam majstrował w warsztacie, albo przekopywał ogródek, żeby posadzić flance ogórków, bo lubił chrupać małosolne? A może próbował trafić kulą ze spilśnionej krowiej sierści między dwa jałowce z odległości 11 metrów?
I stało się. Chociaż nie wynika to z treści grafiki, wiemy, że ludzie zjedli owoc, złamali zakaz. Zrobili to zatruci jadem fałszywych słów, po mistrzowsku zwabieni w sidła pychy. Najpierw ona, potem on. Wiemy też, co było dalej – przypomina o tym przejmujące adwentowe błaganie o Odkupiciela i bliska już radość z Jego przyjścia w wigilijną noc.
„Z Raju pięknego miasta, wygnana jest niewiasta.
Dla jabłka skuszonego, przez węża podanego.
Wędrujże Ewo z Raju, już cię tu dobrze znają.
Fora Adamie fora, z tak rozkosznego dwora.”
Tak zaczyna się jedna z niesłusznie zapomnianych dawnych kolęd. Opowiada ona o skutkach upadku pierwszych ludzi – o dramatycznym wygnaniu z Raju i o narodzeniu Chrystusa. Na pewno warto ją przypomnieć zanim zabłyśnie pierwsza gwiazda i Słowo stanie się ciałem, a my zaczniemy podziwiać krzepnący ogień i ciemniejący blask albo wzruszać się mizerną stajenką. Zanim głosy aniołów wyśpiewają chwałę narodzonemu Zbawicielowi warto przypomnieć o istnieniu zwodniczego głosu prowadzącego do zguby.
Justyna Masłowiec
Rozważania o Adamie i Ewie, wężu kusicielu i grzechu zainspirował drzeworyt Antoniego Toborowicza zob. BN G.64776