Scenę przedstawioną na drzeworycie będziemy mogli zobaczyć już niebawem. Po zakończeniu wielkopiątkowej liturgii we wszystkich kościołach, jak co roku, odsłonięte zostaną Groby Pańskie. Tradycja ta narodziła się w średniowieczu, a w baroku zyskała dekoracyjną oprawę. W XVIII w. zwyczaj strojenia Grobu i ustawiania przy nim monstrancji zanikł niemal w całej Europie, zachował się jedynie w Austrii, Bawarii, na Węgrzech i w Polsce, gdzie rozwinął się najbujniej i trwa do dziś. Cechą charakterystyczną „polskich” Grobów jest to, że w ich dekoracjach widoczne są nawiązania do aktualnej sytuacji dziejowej. Szczególnie widoczne było to w czasach najtrudniejszych dla narodu polskiego – podczas zaborów, II wojny światowej, stanu wojennego. Odwiedzanie Grobów Pańskich w kościołach, zwane potocznie chodzeniem na groby, należy do polskich tradycji wielkanocnych. Po nabożeństwie wielkopiątkowem, od godziny trzeciej z południa zaczynają się obchody grobów, których nigdzie z taką wystawnością nie urządzano jak w Polsce. Mianowicie dawniej przesadzały się klasztory, pragnąc jak najwięcej wiernych zwabić do swego kościoła. Obok grobu umieszczonego w oddaleniu po za krzewami, wyobrażane były szczegóły to męki Pańskiej, to współczesnych im zjawisk natury. Uzbrojona straż pilnowała świętego Ciała, przed którem klęczący aniołowie z trybularzów napełniali wonią powietrze. Błyszczały różnokolorowe lampy, od nich lśniły się kropliste wstęgi fontanny, obracały się globy jaśniejące; wśród drzew widać było zaćmione słońce i księżyc. Okna zakryte czarnemi kapami nie przepuszczały promieni białego dnia, od grobu rozchodziło się słabe świątyni światło, nie mogąc zwalczyć zmroku. Przy nim poważnie rysowały się figury modlących, z ich ust dobywały się ciche szepty i westchnienia, a z chóru lub z po za grobu odzywały się czasami z cisza rzewne śpiewy lub smętna muzyka. Człowiek na widok tego obrazu malał w duszy i pokarzał; do serca wciskało się uczucie tęsknoty i trwogi tajemnej, że Bóg umarł — i świat się zatrzymał w owym pochodzie czekając na Jego zmartwychwstanie. I w rzeczy samej, razem z kościołem zatrzymywało się wszystko w owe dni; ustawał puls codziennego życia, niknęły sprawy świeckie, naród myślą i sercem przenosił się w epokę największej za ludzkość ofiary. A nie było praw, któreby przepisywały takie święcenie; ono wypływało z obyczaju, z religijnego nastrojenia ogółu, pisał Oskar Kolberg w tomie „Krakowskie”.
Kroniki wspominają, że najpiękniejsze, najwystawniejsze Groby urządzano w kościołach Warszawy i Krakowa, ale Łukasz Gołębiowski pisze: Groby po wsiach nie ustępowały miejskim; sadzono się w ich ubraniu na przepych i okazałość; tu wśród morskich bałwanów straszny wieloryb coraz połykał i wyrzucał Jonasza; tam cudowna łówka ryb św. Piotra była wystawiona; tu inny jaki przedmiot pobożny. Ogródek przed grobem wzorzysty z pięknie wzrosłego owsu, rzerzuchy, bukszpanu, próżne miejsca kolorowym piaskiem wysypane; po stronach drzewka cytrynowe, pomarańczowe i kwiaty, lampy z kolorowemi zasłonami.
Grób Pana Jezusa przedstawiony na drzeworycie (zob. w bazie 60014 MEK) nie jest urządzony z przepychem. Wokół martwego Chrystusa nie stoją cytrynowe drzewka, nie obracają się globy, nie perlą fontanny. Piękno miejsca tworzą mistrzowsko dobrane ornamenty. Straż pilnująca świętego Ciała nie jest uzbrojona. Grobu nie strzegą ani rycerze, ani żołnierze, ani strażacy, ale rozpaczające anioły. W niedzielny poranek ich płacz zamieni się w radosny śpiew nad pustym grobem.
Justyna Masłowiec
Cytaty:
Starożytna homilia na Świętą i Wielką Sobotę, http://www.brewiarz.pl.
Oskar Kolberg, Krakowskie, cz. I, Kraków 1962 (reedycja), s. 279-280.
Łukasz Gołębiowski, Lud polski, jego zwyczaje, zabobony, Warszawa 1830, s. 293-294.