English
  wersja podstawowa   wersja kontrastowa
STRONA GŁÓWNA / AWERS/REWERS / PIECZĘĆ..

Pieczęć


Myślę, że gdyby śmierć szukała motywu graficznego dla swojej imiennej pieczęci, to mogłaby go zaczerpnąć z drzeworytu „Sąd Ostateczny” I.11064 BJ. W końcu to drzeworyty wraz ze słowami płynącymi z kazalnic, w jesieni Średniowiecza jako pierwsze otworzyły śmierci bramy masowej wyobraźni. A tam stanęła ona ramię w ramię ze swym bliskim krewniakiem – przemijaniem. Wszystko pasuje. Pieczęć ma kształt cyferblatu. Rzymskie cyfry oznaczają godziny, a w centrum tarczy znajduje się przedstawienie śmierci w postaci szkieletu, który kroczy przez ziemię z kosą w ręku. Ciekawy to zegar, łączący świat, w którym odmierzamy czas, bo czas to pieniądz, z dosadnym wizerunkiem końca. Zegar z jedną wskazówką, którą jest śmierć.

Pieczęć nie potrzebuje niczego więcej. Żadnych sentencji w tajemniczych językach. Żadnych Tempus fugit aeternitas manet, albo Hic transit gloria mundi, albo Vanitas vanitatum et omnia vanitas, czy zwięzłego Memento mori. Prosty przekaz: czas życia i śmierć. Może właśnie z powodu tej prostoty tak trudno go przyjąć. Prostota nie przystaje do naszego czasu, bo nie przyrasta, nie rozwija się, nie zmienia.

Drzeworyty w ogóle dobrze pasują do sytuacji, w której jesteśmy – są takie minimalne, zero jedynkowe. Rozgrywają się w dychotomiach: rysunek – tło, jest – nie ma, białe – czarne. Takie właśnie jest teraz nasze fizyczne bycie. Zredukowane i ograniczone formą. Może trudno to zaakceptować, ale nasze ciała nie uciekną do wirtualnego świata, w który przenieśliśmy większość naszych zwyczajnych czynności – pracę, zakupy, relacje z ludźmi i Bogiem. Nasze ciała z nami w środku muszą zostać w domu, aby nie wchodzić śmierci w drogę.

Forma życia uległa redukcji, co innego jego treść. Wyraźnie jej przyrasta. W centrum, tak samo, jak na pieczęci, jest śmierć, a wokół dane pomnożone przez lęk. Wiele z nich wyraża się w jednostkach czasu, który jest już nie tylko pieniądzem, ale kwestią życia lub śmierci. Obrazy zobaczone, wyobrażone, słowa przeczytane, wypowiedziane, usłyszane, liczby. Lawina myśli, emocji, rozgrzana wyobraźnia. Bo przecież krach, kryzys, kredyt… A przecież my chcemy żyć normalnie, jak dawniej, po swojemu. Niezależnie, swobodnie, podmiotowo. Decydować, wybierać, rozwijać. Biegać, skakać, latać, pływać. A tu nic. Siedzimy ukryci przed wirusem w schronach z papieru toaletowego, a nasz świat bezpowrotnie przemija.

Justyna Masłowiec

 





ARCHIWUM