O ucieczce Świętej Rodziny do Egiptu wiemy niewiele. Zaczęła się w nocy. Św. Józef ostrzeżony we śnie, wstał, spakował najpotrzebniejsze rzeczy, w tym swoje rzemieślnicze narzędzia i zanim zapiał kogut wraz z żoną i dzieckiem opuścił dom. Zagrożenie, które zmusiło ich do ucieczki było bliskie i realne: oszalały król Herod nie doczekawszy wiadomości o Jezusie od Trzech Mędrców, postanowił radykalnie rozwiązać problem sukcesji na tronie i po prostu rozkazał zamordować wszystkich małych chłopców w okolicy. Przy tej okazji pozbawiono życia także jednego z licznych królewskich potomków, ale jak wiadomo, są rzeczy ważniejsze niż życie własnego dziecka.
W takich okolicznościach Święta Rodzina musiała z największym pośpiechem opuścić Betlejem. Nie można było schować się i przeczekać niebezpieczeństwa, nie można było liczyć na litość i pomoc. Szpiedzy Heroda byli doskonałymi fachowcami, a złoczyńców i zdrajców, którzy dla zysku są gotowi na każdą nikczemność, nigdy i nigdzie nie brakuje. Wstali więc i owej nocy ruszyli na tułaczkę; uciekli do Egiptu, skąd wrócili do Izraela po śmierci Heroda. Tyle pisze ewangelista Mateusz (Mt 2, 13–15). O tym, co działo w międzyczasie, czyli, jak obliczono, przez ponad trzy lata, mówią apokryfy, wizje i legendy. Z kolei cudowne źródła, drzewa, skały, groty i świątynie, do których po dzień dzisiejszy pielgrzymują egipscy chrześcijanie, wyznaczają trasę ucieczki.
Św. Józef i Matka z małym Jezusem przeszli, przejechali i przepłynęli więcej niż dwa tysiące kilometrów. Droga, którą przebyli była długa, uciążliwa i niebezpieczna. Zagrażali im zbójcy czyhający na podróżnych, dzikie zwierzęta, upał i chłód, brak wody i pożywienia. Musieli sobie jednak jakoś radzić. Święty Józef, mężczyzna, mąż i ojciec, był fachowcem – cieślą i nie na darmo niósł na plecach swoje narzędzia, a Matka Jezusa umiała pięknie tkać. Część drogi odbyli dzięki kosztownościom ofiarowanym przez Mędrców ze Wschodu, ale trudny czas tułaczki mogli przetrwać przede wszystkim dzięki miłosiernym ludziom, których spotkali.
Wczesnochrześcijańskie legendy, opowiadają o tym, jak w dramat ucieczki Syna Bożego przed ludźmi włączyła się także przyroda i jakie ma to dla niej konsekwencje. Niektóre opowieści zostały włączone w obieg naszej kultury, więc zamiast egzotycznej palmy występują w nich znane nam gatunki. Paproć, która zaofiarowała swoje korzonki, jako pokarm dla głodnego Dzieciątka i od tego czasu są one pozbawione goryczy. Osika, która ze strachu przed siekierami sług Heroda odmówiła Matce Bożej schronienia, drży nawet w czasie bezwietrznej pogody. Leszczyna zaś, która z własnej inicjatywy osłoniła uciekinierów „w nagrodę została błogosławioną krzewiną; odtąd grom w nią nigdy nie uderza i człowiek podczas burzy może śmiało szukać pod nią schronienia”.
Justyna Masłowiec
Zob.: M. Gawalewicz, P. Stachiewicz, Królowa Niebios. Legendy o Matce Boskiej, Warszawa 1894; Apokryfy Nowego Testamentu. Ewangelie apokryficzne, cz. 1 pod red. ks. M. Starowieyskiego, Kraków 2003; T. Krzyżak, Egipska wędrówka Jezusa (dostęp: 27.12.2016).
Drzeworyt „Ucieczka do Egiptu”: MOR-E/299.