Deska. Bardzo lubię to mało tajemnicze słowo. Posługują się nim tracze, stolarze, snycerze i wielu, wielu innych. Dla większości jest to określenie półproduktu pozyskanego z pnia drzewa. Drzeworytnik deską nazywa matrycę graficzną, z której wykonuje metodą druku wypukłego odbitki graficzne. Mowa tu o drzeworycie wzdłużnym, w którym deska-matryca wycięta jest wzdłuż pnia, zgodnie z kierunkiem włókien.
Moja wiedza i praktyka kojarzy drzeworyt wzdłużny z drewnem lipowym, z jego spolegliwą strukturą, kolorem i specyficznym zapachem. Wyobrażenie drzeworytnika sprzed wieków stawia go gdzieś bardzo blisko snycerza rzeźbiącego ołtarze, dla którego lipowa deska czy klocek były materiałami podstawowymi i niezastąpionymi. Łatwość pracy w lipie łagodziła znacznie mozół wycinania. Drzeworytnik ze swoją napiętą uwagą, skupieniem na pracy, na nieomylnych cięciach szybko się zmęczy i zdekoncentruje, jeśli materiał będzie zbyt oporny i wymagający. W odróżnieniu od snycerza opracowana, „wycięta” deska nie jest końcowym efektem jego pracy. Wykonana z niej odbitka to dopiero cel jego wysiłków. Odbitka w sposób nieubłagany pokaże tak wszystkie błędy i niedopracowania, jak i kunszt wykonawcy, jego biegłość w pracy w drewnie. Tak to wygląda w… teorii.
Oglądając deski z Płazowa w Muzeum Etnograficznym w Krakowie podziwiałem biegłość, z jaką wycinali je ich wykonawcy. Widać, że to nie jedyne prace, jakie wykonali. Największym jednak zaskoczeniem były deski, na których pod patyną czasu i spracowania widać słoje drewna, z jakiego je wycięto. To buczyna, bardzo charakterystyczne usłojenie, błyszcze, „przecinki”. Ciężar desek też dla buczyny typowy, ciężkie. Inne deski, na których nie widać rysunku słojów i faktury drewna również ciężkie, co pozwala przypuszczać, że również wykonano je z bukowego drewna. Wszystkie deski pogięte i wypaczone, to też cecha tego materiału.
Zastanawia mnie, dlaczego wykonawcy wybrali taki właśnie gatunek drewna, tak niewdzięczny i oporny w obróbce? Do wycinania drzeworytu wzdłużnego jeden z ostatnich. Możliwe, że zamówienie określało wykonanie matryc trwałych, niezniszczalnych, na setki, tysiące odbitek. Nie wiemy, ile odbitek wykonano, ale deski zachowały się w bardzo dobrym stanie, tu materiał się sprawdził. Wybór drewna mniej włóknistego i kruchego ułatwiłby ogromnie pracę. Oprócz lipy jasna brzoza, meblowy jawor czy najzdatniejsza na płoty olcha o pięknym pomarańczowym drewnie, pozwalają łatwiej prowadzić dłuto w poprzek słojów, materiał nie „szarpie” się, nie wyłamuje.
Wybieranie tła, czyli miejsc, które nie drukują, nie przyjmują farby, to dla drzeworytnika praca na „deser”, najczęściej wykonywana na końcu. Nierzadko niecierpliwie a czasem wręcz z niechęcią. Napięcie i skupienie zdecydowanie się zmniejsza i bardzo łatwo jednym nieostrożnym ruchem zniszczyć efekt wielogodzinnej pracy przy scenach głównych. W deskach płazowskich tła niedrukujące wycinane są ogromnym nakładem pracy, często wyłamywane drzazga po drzazdze, to odróżnia je od innych drzeworytów, w których widać wyraźnie rytmiczne ślady dłuta. Właściwie w każdym detalu widać, jak bukowe drewno wymuszało na rytownikach zwielokrotnienie wysiłków. Dłuta pokonujące opór drewna musiały być znacznie częściej ostrzone, ręka je prowadząca męczyła się szybciej. Być może świadomość specjalnej solidności materiału dodawała choć trochę siły, upewniała rękę. Mogę to sobie tylko wyobrażać. Pewnie zostanę z tymi pytaniami, z tym zdumieniem i podziwem ilekroć będę oglądał deski z Płazowa.
Zbigniew Biel
Autor jest artystą grafikiem i konserwatorem, absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.