Urodziłem się 1 grudnia 1941 roku w Woli Libertowskiej w rodzinie chłopskiej. Od młodości interesowała mnie rzeźba. Zmieniałem szkoły, przez pewien czas szukałem powołania w seminarium duchownym. Od 1960 roku pracowałem na Śląsku w Katowicach w kopalni.
Chciałem studiować sztukę lub matematykę. Ożeniłem się i rozpocząłem pracę w Chwałowicach koło Rybnika w Domu Górnika. Próbowałem rzeźby w węglu. Współpracowałem z Ars Christiana. Fascynuje mnie to, co dawne, przyroda. Z czasem coraz więcej rzeźbiłem w drewnie. W 1969 roku przeniosłem się w Bieszczady. Próbowałem stworzyć „styl bieszczadzki”, najbardziej inspirowały mnie ikony łemkowskie i dawne świątki.
Próbowałem z rzeźby utrzymać rodzinę. Niezbyt to mi się udawało. Potem przeniosłem się do Woli Libertowskiej, która znajduje się w powiecie zawierciańskim. Tu wybudowałem dom.
W rzeźbie szukam różnych motywów. Wykonałem duże plenerowe rzeźby diabłów, rzeźbiłem płaskorzeźby, a także deski drzeworytnicze. Robię meble i ule. Wystawiam, także w stolicy. Współpracuję z różnymi duchownymi.
W czasie stanu wojennego zrobiłem cykl satyrycznych drzeworytów. Pokazałem je Aleksandrowi Jackowskiemu. Drzeworyty trafiły do Biblioteki Narodowej w Warszawie po wystawie zorganizowanej w kościele Miłosierdzia Bożego przy ul. Żytniej. Organizowano tam nabożeństwa patriotyczne, wystawy i koncerty.
Moje drzeworyty sprzedawane były jako cegiełki na Solidarność. Wykonałem też serię drzeworytów, które miały być sprzedawane jako pocztówki bożonarodzeniowe.
Prócz Jackowskiego dużą rolę w moim życiu odegrał Wiktoryn Grąbczewski, kolekcjoner z Warszawy, który chciał wydać legendy o diabłach. Dla niego zrobiłem cykl drzeworytów „Diabły i dziwolągi”.
Najlepszym wzorem jest przyroda, kształty kwiatów, kłosów,
gałęzi, grzybów, zbocza Doliny Kościeliskiej, pagórki koło Zagórza.
Stare kapliczki, świątki, chałupy, narzędzia drewniane rzeźbione przez
artystę i czas.
Zarzucają mi, że wszystko co robię jest od Sasa do lasa. Dlaczego to nie ma stylu, jest takie różnorodne? Chwytanie wszystkich srok za ogony, meble, świątki, drzeworyty i pszczoły, szafki i owce, płaskorzeźby, maski i zwierzaki, malarstwo na szkle i ule rzeźbione, kapliczki i laski, piece i co tam jeszcze. Wszystko to jest jednak podobne do siebie i podobnie robione.
Mam wiele planów, chciałbym pokazać w drzeworytach piękno przyrody, ale czy mi się uda?
Teraz robiłbym na nowo stare deski, trochę inaczej.